24.11.2014 22:38
Wystarczy sto dwadzieścia pięc. Nie...?
I się stało. Tak uwielbiam jazdę na moim motocyklu, że każda okazja - nawet na pół godzinki po sąsiedzku - i mam tą niesamowitą frajdę. Co się stało? Wciągam się... Najpierw powoli. Wchodzę na różne serwisy, zbieram co raz więcej informacji o motocyklach. Potem to wchodzi w krew. Po straganach szukam stare numery pism - Motocykl, Świat Motocykli, MotorMania... nawet Custom. Zaczytuję się. Już mam prawie skompletowany roczniki 2014, 2013 i pół 2012. No i nie tylko polskie pisma - często jestem w Anglii, więc kupuję tam Classic Bike, The Classic Motorcycle i What Bike.
Zaczytuję się, zagłębiam więdzę - techniczną, rynkową...
Marzenia... co tu kupić. Zdać ten egzamin, i - co dalej? Musi być retro, jak pisałem w ostanim wpiscie. Nie mam zamiaru ścigania się, nie lubię nowoczesne nakedy - musi być chrom i klimat z początku drugiej połowy ubieglego stulecia.
Ale - chwileczkę.
Złapali cię. Marketingowcy z firmy Triumph, Yamaha, Kawasaki, Harley-Davidson, Ducati, Indian - mają cię tam gdzie cię chcą. Masz zapał i masz kasę. Pytanie jest jedyne - które z nas wybierzesz?
A nie mam prawa powiedzieć STOP temu szaleństwie?
Posiadam bardzo fajny motorek (jak mówią na niego chłopaki ze serwisu). Niezawodny od czasu pierwszej awarii przy szóstym kilometrze. Pali mało - nie całe 2.4l na 100km. Daje mi przyjemność, jazdy, nawet oglądanie go w garażu.
Od pierwszego wyjazdu na publicznych drogach, 24 sierpnia, już mam 1058km przejechanych. Sezon się kończy, a motocykl wciąż mnie kusi.
Czemu nie zostawić jak jest. Po co mi kilkakrotnie więcej koni? Po co wielki potwór - drogi zakup, drogi w eksploatacji i cholernie niebezpieczny? Czyżby nie lepiej zostać przy tym co daje mnie mnóstwo radochy, jazda po Mazowieckich drogach i bezasfalciach? Mechaniczna prostota - jeden mały cylinder, chłodzony powietrzem, dwa zawory, żadna elektronika - prosty gażnik z ssaniem, a jednocześnie wspełniając normy emisji spalin Euro 3.
Co mi na prawdę brak?Po pierwsze - klocki na oponach. Standardowe ślizgają w błocie i nie łapią piach. Dobra. Wymiana opon na początek następnego sezonu. Co jeszcze? No...
Zawsze chce się więcej. Trzeba się mocno zastanowić. 'Wants and needs' po angielsku. 'Zachcianki i potrzeby'. W życiu te zachcianki mogą być niebezpieczne.
Doszedłem do wniosku z żoną, 21 lat temu, że duży samochód jest zupełnie nie potrzebny. Wychowaliśmy dwójkę dzieci wożać ich gdzie trzeba dwoma małymi samochodami: Nissan Micra 1.0 (1993) i potem Toyota Yaris (2004). I tyle. Dzięki temu, że nie paliło nam do kupna nowych Passatów czy SUVów co trzy lata, jesteśmy dziś, po 21 lat, zamożni. Jest z czego kupić następny motocykl - ale czy o to właśnie chodzi?
125 jest ekonomiczny, ekologiczny i w miarę bezpiećzny (zawsze się znajdzie wariat w samochodzie). Więc muszę się zastanowić, pomyśleć, planować. Ale warto jednak mieć pełne prawojazdy Kat. A...
Komentarze : 6
A ja tak teraz myślę sobie... czemu nie zjeśc ciastka i nie miec ciastka nadal ? Globalna gospodarka jak słusznie zauważyłes dyba na nasze potrzeby, które sama kreuje. Ale, przecież łatwo ją oszukac...bo to my sami ją tworzymy, a jak wiadomo złodziej jest o krok przed konstruktorem i vice versa.
Mówiąc po ludzku zostawiasz Derbiego do latania w terenie. Kupujesz najlepsze i najdroższe terenowe oponki do niego, żeby było zacnie. A co do wzrostu mocy...olewasz nówki i kupujesz jakiegoś używanego szpeja w retro stylu, który ma opinie niezniszczalnego. Czyścisz go sobie nieśpiesznie, polerujesz. Co trzeba wymieniasz. Koszty nie są duże. Jakiego ? To już Ty będziesz wiedział najlepiej. Czytasz, wiem, że wiesz. Ja miałem Bandita 600, który wpisywał się w ideologie retro, a jak się go podkręciło to leciał jak pojebany. Dla nowicjusza - rakieta. Jest też ciekawa XJ 600 i mnóstwo innych. Mam wrażenie, że wszystkie sprzęty, czy to auta, czy motocykl kupowałeś nowe.. i to słuszna strategia, ale używek nie ma się co bac. Mój Bandzior był igła i nawet nie pisnął...Poza tym zazdroszczę Ci, że masz garaż, gdybym ja miał, obok Zeta już dawno by stał ZX10R pierwszej generacji, zielony, jak żaba Kermit, najstarszy i najtańszy jakiego bym znalazł w kraju...
Coś jakby apetyt rósł w miarę jedzenia. Koła zawsze możesz dokupić drugi komplet i wymieniać, zależnie czy masz zamiar ganiać po szosie, czy po szutrach.
W kwestii kat. A, Radze troszkę pokory i spokoju. Czeka Cię kurs i egzamin (jazda figurowa na placu i wredne krzyżówki w stolicy w okolicach Bródna i Żerania). Dopiero jak to Ci się uda (i trochę przeczyści finansowo od 2000 wzwyż), wtedy możesz zaczynać gdybanie czy lepiej Driffter czy DR Big.
Jeśli chodzi o znależeniu odpowiedniego balansu w życiu - no jest to trudne. Ale podoba mi się ten cytat La Rochefoucauld; jeśli nie mój motocykl i nie ten blog i nie left4dead, to bym z tą mądrością się nie spotkał tak szybko! Teraz sobie poczytam jego Maksymy...
Zależy do jakiego typu,rodzaju jazdy ma służyc .Na pewno będzie bardzo niewygodny do długich wypraw ,podobnie jak "armatura" (ta z innych względów).Zapas mocy może byc bardzo przydatny ze względów bezpieczeństwa .125-ka będzie najlepsza do nauki .
Życiowy dylemat: serce, czy rozum? Większy motocykl, nie gwarantuje większej przyjemności. Dopóki 125 sprawia Ci frajdę, to jeździj i nie zmieniaj. Pozdrawiam!
Klasyczne starcie Gorącego Serca i Rozumu Ekonomicznego. Wiele ''przeciw'' i mało ''za'' :)
U mnie, jeśli chodzi o motocykle Rozum ma ciężką robotę. To nie jego przestrzeń.
Na to nie ma rady, bo każdy jest inny.
Należy natomiast zastanowic się, gdzie jest granica rozsądnego oszczędzania w kontekście upływającego czasu.
''Kto żyje bez szaleństwa, mniej jest rozsądny niż sądzi'' - powiedział kiedyś Francois de La Rochefoucauld, i myśle, że miał sporo racji.
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Nauka jazdy (9)
- O moim motocyklu (5)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)