07.08.2015 22:35
Pierwsza wycieczki ze szczotką do zębów
Zaczęło sie kilka tygodni temu. Córka była na degustacji wina w Łodzi, gdzie studiuje. Wino było polskie; Hibernal 2014 z Winnicy Jakubów. Córka się tak delektowała tym winem, że kupiła butelkę. 63zł to nie tanio dla studentki. Spróbowaliśmy w domu. Coś niesamowitego. W ciągu ostatnich 10 lat takie dobre wino wypiłem (poprzednie to Chilijskie Pinot Noir 2008 z Castillera del Diabolo oraz Oyster Bay Sauvignon Blanc z Marlborough w Nowej Zelandii). A tu proszę - POLSKIE wino robi na mnie takie wrzażenie.
Po takiej miłej niespodziance, piszę do wląciciela, ktory zaprasza mnie do winnicy. Więc jestem. Jutro podjadę, kupię ze sześć butelek, i do domu.
Po drodze, jak zwykle, unikając wszelkie drogi krajowe jak tylko się da, zaliczam dróżki gminne, część bez asfaltu. Google Maps jest świetną rzeczą, ale nie pokazuje stan nawierzchni. Nie wiem, czy droga od wioski A do wioski B będzie asfaltowa, czy piach. Przenajmniej mam już lepsze opony.
Kolejna długa podróż, a mój Derbi nie narzeka. Ja, natomiast narzekam że motocykl nie ma samowyłączająch się kierunkowskazy. Włączam, skręcam, zapominam je wyłączyć. Jadem kilkaset metrów dalej, dalej kierunkowskaz miga. Dojedzam do szkrzyżowania z prawej. Stoi samochód, myśli, że skręcam w prawo. A ja jadę prosto. Więc on wyrusza pod mój nos. W sumie moja wina - ale cholera - nie jest trudno dodać do motocyklu 'self-cancelling indicators'. Poprawi bezpieczeństwo.
Chciałbym szósty bieg, abym mógł go wrzucić przy prędkości 60 km/h+. Oprócz tych dwóch mankamentów, 633km w ciągu dwóch dni bocznymi drogami dla Derbi CrossCity 125 to żaden problem. Mało pali w trasie (2,34l/100km), a trasa to polne i leśne dróżki, drogi gminne i od czasu do czasu drogi powiatowe - bądź gdzy jest potrzeba - drogi wojewódzkie.
Nie lubię być zawalidrogą. Nie czuję się komfortowo gdy cały sznur pojazdów chce mi wyprzedzić. Natomiast czuję, że przy prędkościach powyżej 70-75km/h, przyjemność estetyczna drogi już maleje; skupiam się na przeżyciu; zaczyna się robić wyczyn. Nie o to chodzi. Uwielbiam spokojną jazdę - nikogo nie mam w lusterkach, mało ruchu, słónce, wioski - moja dusza może znaleźć tu tą rozkosz podróży na motocyklu. Nie zagrażam. Jest wioska - na Dolnym Śląsku w zabudowanym terenie wiejskim się zwalnia do czterdzieśtki. Bardzo dobrze. Mogę lepiej zapoznaść się ze rzeczywistością ludzi, którzy tam mieszkają i pracują. Tym bardziej pędzisz, tym mniej wrzażeń zyskasz z trasy.
Tyle niesamowitych chwil. Wszechobecny zapach siana. Trasa nad Wartą. Lasy przed Krotoszynem, tuż przed zachodem słońca - pierwszy chłód po całodziennym upale. Polska jest piękna. Te miasta i miasteczka, doglądnięte rynki - Łowicz, Sieradź, Rawicz, Żmigród... Jest gdzie się dobrze najeść po drodze (np. Zielone Pesto w Sieradziu, Restauracja Polkowice w Polkowicach). Fajny jest mój napój tej wyprawy - mocno zchłodzony Radler 0,0% alk. Warki. Można pić a pić - nie ma problemu. Pić trzeba przy takich upałach.
Jutro odbieram wino, wracam do Warszawy. Kolejne dwa dni w trasie - oby przeszło tak samo fajnie jak te ostatnie dwa dni.
Komentarze : 4
W Kymco jest głośniczek i słychać kiedy kierunkowskaz działa.
Fajnie!!! widzę że 'loty' coraz dalsze. Nasyciłeś oczy i duszę krajobrazem naszego kraju /będącego w ruinie/.
Ciekawe jak sobie poradziłeś z noclegami czyżby za moją wcześniejszą radą kupiłeś sprzęt campingowy?
Miło się czyta i szkoda że relacja taka krótka ;)
Nie jest to trudna rzecz technicznie - jak prosty czujnik zaliczy 10m jazdy w prostej linii - kierunkowskazy się wyłączają. Znów dziś w Ostrowie Wlk. ten sam problem. Jadę sobie prosto, główną drogą - a taksówkarz skręca mi pod nos. I wskazał na mój cholerny migający kierunkowskaz - od 200m już tak sobie wesoło miga.
W niektórych Harleyach montowane są samowylaczajace sie kierunkowskazy. Pozdrawiam!
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Nauka jazdy (9)
- O moim motocyklu (5)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)